niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 7 - Nathanie Sykes !


- Tom... Nath... on. .. on...
- Co zrobil?
- Choć na górę... Sam zobaczysz...
- OK ale Jay jest cały? - Poszliśmy powili na gore.


Perspektywa Nathana (10 minut wcześniej)


Stuknąłem Jaya i odciągnąłem z powrotem do pokoju.
-Jay. Powiedz szczerze. Czy jest coś pomiędzy tb a Jessicą?
-Tak, jesteśmy parą. A co?
-Nic. Tylko pilnuj żeby nic jej się nie stało. Jak ja skrzywdzisz to ja I Tom inaczej sb z tb pogadamy
- Nie chce jej krzywdzić.
-Chcesz jeszcze wody, przed wywiadem?  Ja bd pil.
- Ok nalej mi tez.
W tym momencie do pokoju wbiegła Dionne z 2 facetami.  Zbiłem szklankę.
-No Cześć Nathy... teraz ty i chłopak Jess pożałujecie ... chłopacy wiecie co robić.
Jeden z nich podszedł do mnie I bił mnie w brzuch. 2 poszedł do Jaya , podbił mu oko, potem podszedł koli mnie. Wziął 2 kawałki szkła. Jednym rozciął mu wargę, a 2 podciął żyły. Podał mu jeszcze jakąś tabletkę. W moich oczach mimo wielkiego bólu brakowało łez,  aż do teraz.  Dionne zostawiła jakąś kartkę na łóżku I razem z tymi 2 gostkami wyszła. Zacząłem szukać czegoś, czym za toruje jego krwawienie ale bez skutku. W tym momencie wbiegła Jess, popłakała się, potem wybiegła z pokoju. Po jakiś 30 sekundach wbiegł Max.
- Młody, co ty zrobiłeś? Rozumiem zazdrość,  ale bez przesady!
-Ale, ale to nie ja.
Usłyszeliśmy zbliżające się kroki.
- Tom dzwon po karetkę! - krzyknął Max

Perspektywa Jessicy

- Tom,  dzwon po karetkę! - krzyknął Max
- Jezu, co ten debil narobił?! Bądź silna. Wiem ze Jay jest dla cb ważny.  - powiedział i zadzwonił na pogotowie. W międzyczasie doszliśmy na gore. Tam znowu ujrzalam ten smutny widok.
Jay z podbitym okiem, rozcieta warga i pocieta szklem ręką leżał w kałuży krwi. Znowu się poplakalam. Podbieglam do chlopaka i przytulilam. Mialam gdzieś zdanie innych. Ja go kocham. Wyszeptalam mu do ucha " Będzie dobrze. Kocham Cię. Nie odchodz, proszę " . Wtedy przyjechało pogotowie i zabrali go. Pozwolili mi wsiąść do karetki z racji tego,  ze to moj chłopak. Jechaliśmy przez jakis czas. Dotarliśmy do szpitala. Tam zabrali go na salę operacyjna, a mi pozostało czekać. Przyjechało 4/5 The Wanted,  oraz ich dziewczyny.
- Jessica,  to nie  tak jak myślisz! 
- a niby jak?
- to wina Dionne!
- Nathanie Jamesie Sykes!  Nie dość,  że zerwales z nia wczoraj,  to teraz jeszcze masz czelność ja w to mieszać?  Nie spodziewałam sie tego po tb! Nienawidzę cie, rozumiesz? nie odzywaj się do mnie!
- Ale...
-Stary! Za dużo nagrzebales, odpuść na chwile chociaż. Nie mozesz jej teraz zawracać głowy. Jay jest bardzo ważny dla mojej siostry a ty takie przedstawienie odpierdalasz ...
- stary to nie tak...
- A niby jak?
Opowiedzial mu większość i dodal
- Mam dowód. Ona zostawiła na łóżku jakąś kartkę.
-Dobra, zaraz powiem to Jess.
Z sali wyszedł lekarz
- Czy rodzina pana McGuinessa?
- nie do końca... dziewczyna Jamesa
- w takim razie Proszę za mną.
- czy moj brat może ze mną iść?
-Dobrze. Niech pan pójdzie z nami.
Poszliśmy za doktorem do jego gabinetu. Tam sprawa nabrała tempa.
- a wiec tak... Pan McGuiness stracił dużo krwi. Niestety,  nie mamy krwi typu AB w tej chwili. Musimy czekac na dawce
- Ja mam AB - uśmiechnęłam sie - mogę byc dawca. W Polsce często oddawałam krew. Bylam chonorowym dawca.
- Pani godność?  Musze zadzwonić do Polski. Dane musza być pewne.
- w Polsce widnieje jako Jessica Parke. Od jakiegoś czasu okazało sie dopiero ze nazywam się Parker.
- Dobrze.  Sprawdzimy to. Jezeli wszystko będzie ok to zostanie Pani powiadomiona.
- Dziękuję,  do widzenia
Wszliśmy na korytarz. Nathan chyba wyszedł ze szpitala. Bylam z tego zadowolana. Tom poszedł do chlopakow,  a do mnie podeszły dwie dziewczyny - blondynka i mulatka
- Hey, jestem Kelsey, dziewczyna twojego brata, tak już mi się pochwalił - przytulila mnie - a to Nareesha, dziewczyna Seev'a - wskazala na mulatke
- Cześć,  możemy ci zadać pytanie? - one tez mnie przytulily
- jasne, walcie śmiało.  I tak juz nic mnie nie dobije- puściłam im oczko
- czy to prawda że łączy cie cos z Jay'em?
- tak , jesteśmy para od rana xd
- szczęścia wam życzymy - przytulily mnie


Panna Parker proszona na salę, do oddania krwi dla pacjenta McGuinessa

Poszłam na salę,  gdzie miałam oddac krew. To mial być  ratunek dla 'mojego Jaya' - jak to cudnie brzmi. Za szybą zobaczylam Jamesa podłączonego do tej całej aparatury-Od razu znowu posmutnialam. Oddalam krew i spytałam się pielęgniarki czy mogę wejść do niego na chwilę. Powiedziała,że tak. Dodała, że czasami ludzie w śpiączce słyszą to co się do nich mówi. Weszlam do chlopaka. Usiadłam na fotelu obok Jamesa i postanowiłam zaśpiewać mu to, co mi pomagało:

"This is not gonna last forever. It’s that time when you must hold on. And I won’t let you surrender, And I’ll heal you if you’re broken. We can stand so tall together. We can make it through the stormy weather. We can go through it all together, do it all together, do it all. I’ll be your strength.I will, I will, I will. I’ll be your strength. Oh, Yes I will, yes I will"


- Co... co się dzie... dzieje? Kto tak ła..  ładnie śpie... śpiewa? - Odezwał się zachrypniety James
- Jezu, ty się obudziles , czekaj chwile.
po bieglam po mojego brata.
- Tom, Tom !
- co się dzieje?
- Jay się obudzil! Nawet krwi jeszcze nie dostal!
- jak to możliwe? Co ty zrobiłaś? 
- Zaśpiewałam framgment  waszej piosenki, I'll be your strength
- cudotworczyni! -  przytulil mnie, poszliśmy do lekarza i pielegniarki. Nie wierzyli w cud, ale weszli do pokoju a tam James faktycznie nie spał, lecz patrzył na drzwi.
Podeszłam do Jamesa, chlopacy wyszli, Max napisał do Natha, że Jay się obudził a Jay zaśpiewał mi:

"You shouldn't know I love you. But I'll never say it too much..."

- Kocham cię Jay, nie przemeczaj sie słońce. Niedlugo dostaniesz krew , znalazl sie dawca - dalam mu buziaka w policzek
- znam go?
-Tak, znasz
- Kto to? Nie mow ze masz taką samą grupę krwi jak ja i oddalaś krew dla mnie.
- Rozszyfrowałeś mnie.
- Dziękuję ci. Nie dość to że mam wspaniała dziewczyne, to jeszcze dla mnie krew oddala.
- nie ma za co Slonce. - dostałam smsa od Tommiego - musze spadac. Tom napisał ze musi mi cos pokazać.
- do zobaczenia niedługo - przytulilismy sie i wyszłam z sali.
Pojechalam z Tomem do hotelu. Weszlam do pokoju chlopakow.  Tam na lozku siedzial Nath czytający jakas kartkę.
-Jess, proszę przeczytaj to
- Ok - wzielam od niego kartke i zaczęłam czytać.
Chyba w końcu znalazłaś tą kartkę. Uświadamiam ci że to nie Nathan zrobił to Jamesowi.
Nie licz na to, ze Jay bedzie pamiętał co się stało ;*
Mój kolega juz o to zadbał ;)
Spytaj sie Natha , czy czasem nie ma paru siniakow.
Pozwol mu dojść do słowa,  gdyż mowi prawdę.
D.
- Co?! - krzyknęłam
- Teraz mi wierzysz? - spytał z nadzieją Nathan
- Oczywiście. Tom przeczytaj to - podalam mu kartkę
Tom czytał kartkę przez jakieś 5 minut. Jakby analizował każde słowo
- Zabije suke - wkurzyl sie
- uspokuj się. Nathan opowiedz mi jak to było...
Chlopak opowiadal przez jakies 5 minut.
- Boże Nathan,  przepraszam Cię za te scenki. - przytulilam go - nie pomyslalam ze z niej moze sie okazać taka suka.
- nie ma problemu. Słyszałem że Jay się obudził,  bez otrzymania krwi. Brawo
- no ale to tylko zbieg okoliczności.
- miej swoje zdanie ja mam swoje
- Yhmmm xD. Chodźcie, pojedziemy do Jaya OK?
- Spoko
__________________
Trochę dluzszy 7 rozdzial ^^ xD
Podoba się?  
Wiem, beznadzieja xdd
sorry za bledy :D
360 wyświetleń,  20 komentarzy i 4 obserwatorow ^^

+ wbijajcie na Bloga ManiaczkiBlogwej - http://zakochana-lovenatural.blogspot.com

Jest w  wiągający <3 pisze  ciekawie ^^ 
Mam nadzieję że wam spodoba się tak samo jak mi ; 33 


5 komentarzy:

  1. Aaa<3 Jay się obudził. Romantyczne <3 <3 <3 Bardzo mi się spodobało. Dionne! Mogła zabić Jaya i Natha! Debilka! PS. Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, fajnie i jeszcze raz fajnie
    Do tej całej scenki pasowałby mi bardziej Nathan,
    No cóż troszku się rozczarowałam że to nie Nath był na miejscu Jaya, bo w końcu gdyby Dionne chciała zemścić się to raczej zrobiłaby coś Nathanowi za to że z nią zewrał. Ale whatever. Rozdział zaje***ty ja zawsze.
    Weny życzę i do kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że dłuższy! :D Losie, tyle się działo... O kurcze. ;/ Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. :) Dionne to idiotka, nienawidzę jej. -.- A dobrze, że Jess wybaczyła Nathowi, tylko wkurzające, że jej braciszek własnemu kumplowi nie uwierzył, ale mniejsza. xd W ogóle Jess i Jay to taka słodka para. 3 I będą mieli po ślubie te same inicjały! ^.^ To przeznaczenie, muszą być razem do końca. :P Rozdział fantastyczny, do następnego.♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jass forever ♥
    Dionne - idiotka xDDD
    Czekam na nastepny :>
    ALL TIME LOW^^

    OdpowiedzUsuń